wtorek, 10 marca 2015

Informacja

Witam.
Problem fałszywych kont jest zjawiskiem znanym nam dobrze już od dawna i z pewnością nie jeden raz mieliście z czymś takim do czynienia. Chcę was zatem poinformować, że dzisiaj natknęłam się właśnie na takie konto: http://ask.fm/MissNoothiing. Osoba, która je utworzyła najzwyczajniej w świecie podszywa się pod naszą blogową Miss Nothing. Chciałabym więc poprosić was o to, abyście w miarę możliwości zgłaszali tę osobę, by doprowadzić do szybkiego zablokowania jej konta. Z góry dziękuję.
Jeżeli jednak macie jakieś wątpliwości związane z tym postem odsyłam was tutaj: http://paradise-city-not-sure.blogspot.com/2015/03/uwaga-faszywe-konto.html.


czwartek, 22 stycznia 2015

Nothing Lasts Forever - Rozdział 1



A więc na początek kilka słów ode mnie :



Przede wszystkim chciałabym prosić was o wyrozumiałość, ponieważ rozdział ten jest moim pierwszym, jaki w życiu napisałam i naprawdę starałam się, żeby wyszedł jak najlepiej. Chciałabym dedykować go Miss Nothing, ponieważ, to właśnie między innymi jej opowiadanie zainspirowało mnie do napisania własnego. Mam również wielką prośbę. Jeśli to czytasz - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nie musi być długi, cudowny i nie wiadomo co jeszcze. Ważne, żeby po prostu był. Chcę wiedzieć co robię dobrze, a nad czym muszę jeszcze popracować. To by było na tyle. Mam nadzieję, że rozdział jakoś wyszedł i, że wam się podoba. :)


_____________________________________________________________________________



- Szybciej, szybciej! - usłyszałam poddenerwowany głos mojej ciotki, która uważnie śledziła każdy mój ruch - Czy ty naprawdę nie potrafisz dokładnie wymyć stołu? Popatrz tutaj - powiedziała wskazując palcem na prawie niewidoczną, małą plamkę - Wyczyść to.
Spojrzałam na nią kątem oka, ale nic nie powiedziałam. Przejechałam tylko gąbką po wskazanym przez nią miejscu i kontynuowałam
sprzątanie.
Naprawdę nie lubię, gdy ktokolwiek patrzy mi na ręce, kiedy coś robię, a już nie cierpię, gdy ktoś w trakcie pracy próbuje mnie pouczać. Ja doskonale wiem, co i jak mam robić, więc miałam tylko nadzieję, że ciotka jak najszybciej stąd wyjdzie i zostawi mnie w spokoju.
Jednak o spokoju mogłam tylko pomarzyć, bo za chwilę usłyszałam kolejne uwagi.
- Goście przychodzą za niecałe dwie godziny, a jeszcze nic nie jest zrobione! - mówiła oburzona - Powinnaś jeszcze wynieść śmieci, umyć okna, poodkurzać i...
- Przestań! - krzyknęłam nie dając jej dokończyć - A dlaczego Ty nic nie zrobisz? Dlaczego ja mam odwalać całą robotę za ciebie?! - Nie ukrywam, ciotka zaczynała mnie już powoli wkurzać. Naprawdę nie miałam teraz ochoty się z nią kłócić, jednak ona wręcz się o to prosiła.

- Nie przerywaj mi jak mówię! - wrzasnęła.
- Właśnie, że będę przerywać! - krzyknęłam równie głośno jak ona - Odkąd tutaj jestem traktujesz mnie jak jakąś sprzątaczkę! Ciągle tylko zrób to, zrób tamto. Ugotuj, posprzątaj, wyprasuj! Nie jesteś moją matką i nie masz prawa mówić mi co mam robić!
- Jesteś teraz pod moją opieką, więc masz mnie słuchać! Nie masz innego wyjścia! Twoja matka już nie żyje, a Ty jesteś zupełnie taka sama jak ona! Jesteś bezużyteczną, nic nie wartą, leniwą pannicą!
- Moja matka nie była żadną bezużyteczną pannicą! - wrzasnęłam tak głośno, że ciotka aż podskoczyła - Popatrz lepiej na siebie! Jesteś ostatnią osobą, która może ją oceniać!
-Zamknij się wreszcie Ty gówniaro! To ja cię utrzymuję, a Ty mi jeszcze pyskujesz!
Powinnam oddać Cię do jakiejś zamkniętej szkoły z internatem! Może tam by Cię czegoś nauczyli! - krzyczała ciotka - Z tobą nie da się wytrzymać!
- Ciekawa jestem co ja takiego robię! - spojrzałam na nią z wyrzutem.
- Powiedz mi, ile razy wracałaś z jakiejś imprezy pijana w trzy dupy, a niekiedy naćpana?! Myślisz, że będę to tolerować?
- Może od razu wyrzucisz mnie z domu ?! - parsknęłam - Będzie problem z głowy!
- Też zdaje mi się, że to było by najlepszym rozwiązaniem! Tylko wstyd mi przynosisz i nie ma z Ciebie żadnego pożytku! Musisz zacząć żyć na własną rękę, kochanie!
- Pieprz się! - wrzasnęłam wyszłam z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Szybko wbiegłam schodami na górę i weszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę, wyjęłam z niej swoją starą czarną walizkę i zaczęłam się pakować. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, fajki i pieniądze, po czym zbiegłam po schodach jednocześnie wkładając na siebie swoją czarną, skórzaną kurtkę. Skoro ciotka tego chce, proszę bardzo! Wyprowadzę się. Nie mam zamiaru przez kolejne lata jej usługiwać i znosić jej humorków. Po chwili byłam już na dole. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na dom, po czym bez słowa wyszłam. Nagle ze wszystkich stron ogarnęła mnie całkowita ciemność. Odgarnęłam włosy z twarzy i ruszyłam przed siebie.



                                                                             * * *




Wolnym krokiem podążałam w stronę ruchliwej autostrady, mając nadzieję, że jakiś łaskawy kierowca podwiezie mnie jedynie za "dziękuję" i nie będzie żądał niczego więcej.
Usiadłam na swoim bagażu i wystawiłam rękę w stronę jezdni, czekając, aż jakiś samochód się zatrzyma. Nie minęła chwila, a przede mną stała już duża ciężarówka.
Drzwi otworzył wysoki, szczupły mężczyzna z blond czupryną. Wyglądał na około 30 lat. Może więcej. Spojrzał na mnie badawczo, po czym zapytał - Dokąd zmierzasz, skarbie?
- Przed siebie - rzuciłam krótko.
- Wskakuj- powiedział z uśmiechem na twarzy i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Wpakowałam się do ciężarówki i usiadłam wygodnie. Oparłam głowę na ramieniu i zamknęłam oczy. Zdawało mi się, że kierowca ciężarówki zadawał mi jakieś pytania, jednak nie miałam ochoty na nie odpowiadać. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Właśnie zostałam wyrzucona z domu. Byłam najzwyczajniej w świecie bezdomna.
- Zajebiście - mruknęłam sama do siebie. Z każdą minutą byłam coraz bardziej wkurzona. Nie mogłam zrozumieć jak ciotka mogła obrazić moją matkę, a mnie wyrzucić na bruk!
Okej.. wiedziałam, że ciotka nie przepada za moją matką, ale swoją opinię na jej temat mogła zachować dla siebie. Moja matka była mi zawsze bardzo bliska. Mogłam jej wszystko powiedzieć, zwierzyć się, wyżalić, a ona jak nikt inny potrafiła mnie wysłuchać. Miałyśmy ze sobą świetny kontakt. Była jedyną osobą, która potrafiła mnie zrozumieć. W chwili, w której mnie opuściła zostałam sama. Całkiem sama. Jeśli chodzi o ojca to... szkoda słów. Pił i tak naprawdę nigdy się mną nie interesował. W domu urządzał nam awantury, a jak coś mu nie pasowało to mnie bił. Matkę z resztą też, jednak ona nie chciała ze mną o tym rozmawiać.
Wyprowadziłyśmy się od niego, gdy miałam o koło czternastu lat. Razem z matką zamieszkałyśmy w małym i ciasnym domku w Compton. Miałam nadzieję, że od tego momentu wszystko się ułoży, jednak szczęście nie było mi dane. Matka umarła dwa lata po przeprowadzce. Kilka miesięcy po jej śmierci zostałam wysłana właśnie tutaj - do mojej ciotki. Z początku nawet się cieszyłam, jednak z dnia na dzień zaczęłam poznawać uroki mieszkania z ciotką . Po kilku miesiącach miałam już dosyć. To były dwa naprawdę długie lata spędzone z nią pod jednym dachem. Tak czy siak, wytrwałam. A teraz naprawdę nie miałam pojęcia, gdzie pójdę i co się ze mną stanie. Liczyłam na szczęście.
Nagle poczułam, że ktoś przysuwa się do mnie bardzo blisko i kładzie rękę na moim udzie. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą wyszczerzonego kierowcę.
- Spierdalaj z tymi łapami! - wrzasnęłam, odpychając go od siebie.
- Spokojnie mała, nie bądź taka sztywna - powiedział przejeżdżając palcem po mojej twarzy.
- Nie słyszałeś? Weź te łapska do cholery! - krzyknęłam i uwalniając się od niego.
otworzyłam drzwiczki ciężarówki. Pociągnęłam za sobą walizkę i zaczęłam biec przed siebie.
- Pojeb! - wrzasnęłam w jego kierunku, ale on chyba tego nie usłyszał.

Rozejrzałam się wokoło. Było zupełnie ciemno. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, ale wiedziałam jedno - daleko nie zajechałam. Westchnęłam głośno i ruszyłam przed siebie. Moją drogę oświetlały jedyne neony kasyn i klubów nocnych. Nagle moim oczom ukazał bar na którego szyldzie napisane było Rainbow. Podeszłam bliżej, jednak nie weszłam do środka. Usiadłam na chodniku i zaczęłam szukać fajek w torbie. Cholera, kiedy ja ostatnio robiłam w niej porządek? Tutaj aż roiło się od niepotrzebnych paragonów i wizytówek. Nie mogłam kompletnie nic znaleźć. Kiedy wreszcie wygrzebałam pudełko papierosów, wyciągnęłam jednego i odpaliłam. Zaczęłam zastanawiać się, gdzie spędzę dzisiejszą noc. Jedynym pomysłem, który przychodził mi do głowy było zostanie na całą noc w klubie. W klubie pełnym najebanych i naćpanych facetów. Hmm.. to nie brzmiało zbyt dobrze. Wręcz fatalnie. No, ale cóż. Lepsze to od zostania zgwałconą przez jakiegoś napalonego kierowcę ciężarówki lub zwykłego napaleńca gdzieś w ciemnej uliczce, gdzie nikt nie zagląda.
Nagle zobaczyłam jak jakiś w miarę wysoki chłopak z burzą loków na głowie idzie w moim kierunku. Nie minęła chwila, a stał już obok mnie.
- Witam panią, mogę się dosiąść? - zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Nie odpowiedziałam nic. Skinęłam tylko głową na znak, że się zgadzam.
- Jestem Saul Hudson, ale możesz mówić na mnie Slash - wyszczerzył się - a Ty?
- Susan - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- A więc Su, co taka śliczna dziewczyna jak Ty robi tutaj sama o tej porze? - zapytał wpatrując się we mnie.
- Śliczna? Daruj sobie - parsknęłam.
- Skarbie, nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - zaśmiał się - Masz może ochotę? - zapytał machając mi przed oczami butelką Danielsa.
- Zawsze - powiedziałam i chwyciłam butelkę w ręce.
- Czy teraz dowiem się co tutaj robisz? Skąd jesteś? Nie widziałem cię tutaj nigdy wcześniej - powiedział.
- Jestem z Compton - rzuciłam krótko.
- A, to niedaleko stąd. Jak długo tutaj jesteś? Mieszkasz gdzieś blisko?
- Eeeee..- mruknęłam - Wiesz, ja tak naprawdę jestem tutaj od paru minut, moja ciotka wyrzuciła mnie z domu i można powiedzieć, że obecnie jestem hmmm... bezdomna? - powiedziałam nieco wkurzona.
- A może... przenocowałabyś u mnie? - zapytał i uśmiechnął się cwaniacko - Tylko wiesz, jest tam mała impreza ii..
- Serio? - zapytałam, przerywając mu - Naprawdę mogę u ciebie przenocować? Nie będzie żadnego problemu?
- Jasne, że możesz - odparł
- Kurde, dzięki, ratujesz mi dupę - powiedziałam puszczając mu oczko.

- A więc chodźmy madame - powiedział podając mi rękę.
- Niestety, Panie Hudson, ale nie dam rady się ruszyć - zaśmiałam się.
- Więc będę zmuszony Panią stąd zabrać - oznajmił, po czym jedną rękę położył mi na plecach, a drugą złapał za nogi i podniósł mnie do góry.
- No. To teraz musisz mnie zanieść pod sam dom.
- Ależ, to sama przyjemność - powiedział Slash i w tym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Szczerze mówiąc nie wiem co mi odbiło, że zgodziłam się spędzić noc u jakiegoś faceta, którego zupełnie nie znałam. Ale zrobił na mnie dobre wrażenie. Cały czas się śmiał i emanowała od niego jakaś taka pozytywna energia.To dosyć dziwne, że polubiłam gościa zaledwie w kilka minut, ale mam bardzo zmienny charakter i czasami sama siebie nie rozumiem. W jednym dniu potrafię być przybita i załamana, a za kilka godzin zachowywać się jakby nic się nie stało.
- A tak w ogóle, to, ile masz lat, Su? - zapytał Hudson stawiając mnie na ziemi.
- Osiemnaście - odparłam
- Naprawdę? Wyglądasz na starszą.
- Naprawdę - rzuciłam - A Ty?
- Dwadzieścia dwa
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Nagle do moich uszu dotarła głośna muzyka i głosy różnych ludzi. Wraz ze Slash'em stanęliśmy przed jakimś niedużym domem. O ile w ogóle można było nazwać go domem. Tak naprawdę była to jedna wielka rudera z tynkiem odpadającym ze ścian. No, ale cóż, lepsze to niż nic.
- Witam w Hell House - powiedział z szerokim uśmiechem i otworzył drzwi.
W środku było pełno ludzi. Zdziwiłam się na początku, że oni wszyscy zmieścili się w takim małym domu, jak ten.
- Hmm, mała impreza, tak? - powiedziałam do siebie i zaczęłam przepychać się przez tłum.
- Su - usłyszałam za sobą głos Saula - Czuj się jak u siebie - bąknął i zniknął gdzieś w tłumie, z jakąś skąpo ubraną panienką.
- Hm, no dobra - mruknęłam i zaczęłam szukać jakiegoś luźniejszego miejsca. Nagle uwagę przyciągnął materac leżący gdzieś na końcu pokoju. Bez zastanowienia ruszyłam w jego kierunku ciągnąc za sobą swój bagaż. Wydawało mi się wtedy, że ludzie znajdujący się w tym pomieszczeniu patrzą na mnie dość dziwnym wzrokiem. No tak, w sumie kto normalny wchodzi w sam środek imprezy taszcząc za sobą jakąś walizkę? Z resztą, nie będę się nimi przejmować. Postawiłam więc swoją walizkę na ziemi i usiadłam na materacu. Podparłam głowę rękoma i zamknęłam oczy. Nie pamiętam nawet kiedy, po prostu zasnęłam.