A więc na początek kilka słów ode mnie :
Przede wszystkim chciałabym prosić was o wyrozumiałość, ponieważ rozdział ten jest moim pierwszym, jaki w życiu napisałam i naprawdę starałam się, żeby wyszedł jak najlepiej. Chciałabym dedykować go Miss Nothing, ponieważ, to właśnie między innymi jej opowiadanie zainspirowało mnie do napisania własnego. Mam również wielką prośbę. Jeśli to czytasz - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nie musi być długi, cudowny i nie wiadomo co jeszcze. Ważne, żeby po prostu był. Chcę wiedzieć co robię dobrze, a nad czym muszę jeszcze popracować. To by było na tyle. Mam nadzieję, że rozdział jakoś wyszedł i, że wam się podoba. :)
_____________________________________________________________________________
- Szybciej, szybciej! - usłyszałam poddenerwowany głos mojej ciotki, która uważnie śledziła każdy mój ruch - Czy ty naprawdę nie potrafisz dokładnie wymyć stołu? Popatrz tutaj - powiedziała wskazując palcem na prawie niewidoczną, małą plamkę - Wyczyść to.
Spojrzałam na nią kątem oka, ale nic nie powiedziałam. Przejechałam tylko gąbką po wskazanym przez nią miejscu i kontynuowałam
sprzątanie.
Naprawdę nie lubię, gdy ktokolwiek patrzy mi na ręce, kiedy coś robię, a już nie cierpię, gdy ktoś w trakcie pracy próbuje mnie pouczać. Ja doskonale wiem, co i jak mam robić, więc miałam tylko nadzieję, że ciotka jak najszybciej stąd wyjdzie i zostawi mnie w spokoju.
Jednak o spokoju mogłam tylko pomarzyć, bo za chwilę usłyszałam kolejne uwagi.
- Goście przychodzą za niecałe dwie godziny, a jeszcze nic nie jest zrobione! - mówiła oburzona - Powinnaś jeszcze wynieść śmieci, umyć okna, poodkurzać i...
- Przestań! - krzyknęłam nie dając jej dokończyć - A dlaczego Ty nic nie zrobisz? Dlaczego ja mam odwalać całą robotę za ciebie?! - Nie ukrywam, ciotka zaczynała mnie już powoli wkurzać. Naprawdę nie miałam teraz ochoty się z nią kłócić, jednak ona wręcz się o to prosiła.
- Nie przerywaj mi jak mówię! - wrzasnęła.
- Właśnie, że będę przerywać! - krzyknęłam równie głośno jak ona - Odkąd tutaj jestem traktujesz mnie jak jakąś sprzątaczkę! Ciągle tylko zrób to, zrób tamto. Ugotuj, posprzątaj, wyprasuj! Nie jesteś moją matką i nie masz prawa mówić mi co mam robić!
- Jesteś teraz pod moją opieką, więc masz mnie słuchać! Nie masz innego wyjścia! Twoja matka już nie żyje, a Ty jesteś zupełnie taka sama jak ona! Jesteś bezużyteczną, nic nie wartą, leniwą pannicą!
- Moja matka nie była żadną bezużyteczną pannicą! - wrzasnęłam tak głośno, że ciotka aż podskoczyła - Popatrz lepiej na siebie! Jesteś ostatnią osobą, która może ją oceniać!
-Zamknij się wreszcie Ty gówniaro! To ja cię utrzymuję, a Ty mi jeszcze pyskujesz!
Powinnam oddać Cię do jakiejś zamkniętej szkoły z internatem! Może tam by Cię czegoś nauczyli! - krzyczała ciotka - Z tobą nie da się wytrzymać!
- Ciekawa jestem co ja takiego robię! - spojrzałam na nią z wyrzutem.
- Powiedz mi, ile razy wracałaś z jakiejś imprezy pijana w trzy dupy, a niekiedy naćpana?! Myślisz, że będę to tolerować?
- Może od razu wyrzucisz mnie z domu ?! - parsknęłam - Będzie problem z głowy!
- Też zdaje mi się, że to było by najlepszym rozwiązaniem! Tylko wstyd mi przynosisz i nie ma z Ciebie żadnego pożytku! Musisz zacząć żyć na własną rękę, kochanie!
- Pieprz się! - wrzasnęłam wyszłam z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Szybko wbiegłam schodami na górę i weszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę, wyjęłam z niej swoją starą czarną walizkę i zaczęłam się pakować. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, fajki i pieniądze, po czym zbiegłam po schodach jednocześnie wkładając na siebie swoją czarną, skórzaną kurtkę. Skoro ciotka tego chce, proszę bardzo! Wyprowadzę się. Nie mam zamiaru przez kolejne lata jej usługiwać i znosić jej humorków. Po chwili byłam już na dole. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na dom, po czym bez słowa wyszłam. Nagle ze wszystkich stron ogarnęła mnie całkowita ciemność. Odgarnęłam włosy z twarzy i ruszyłam przed siebie.
* * *
Wolnym krokiem podążałam w stronę ruchliwej autostrady, mając nadzieję, że jakiś łaskawy kierowca podwiezie mnie jedynie za "dziękuję" i nie będzie żądał niczego więcej.
Usiadłam na swoim bagażu i wystawiłam rękę w stronę jezdni, czekając, aż jakiś samochód się zatrzyma. Nie minęła chwila, a przede mną stała już duża ciężarówka.
Drzwi otworzył wysoki, szczupły mężczyzna z blond czupryną. Wyglądał na około 30 lat. Może więcej. Spojrzał na mnie badawczo, po czym zapytał - Dokąd zmierzasz, skarbie?
- Przed siebie - rzuciłam krótko.
- Wskakuj- powiedział z uśmiechem na twarzy i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Wpakowałam się do ciężarówki i usiadłam wygodnie. Oparłam głowę na ramieniu i zamknęłam oczy. Zdawało mi się, że kierowca ciężarówki zadawał mi jakieś pytania, jednak nie miałam ochoty na nie odpowiadać. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Właśnie zostałam wyrzucona z domu. Byłam najzwyczajniej w świecie bezdomna.
- Zajebiście - mruknęłam sama do siebie. Z każdą minutą byłam coraz bardziej wkurzona. Nie mogłam zrozumieć jak ciotka mogła obrazić moją matkę, a mnie wyrzucić na bruk!
Okej.. wiedziałam, że ciotka nie przepada za moją matką, ale swoją opinię na jej temat mogła zachować dla siebie. Moja matka była mi zawsze bardzo bliska. Mogłam jej wszystko powiedzieć, zwierzyć się, wyżalić, a ona jak nikt inny potrafiła mnie wysłuchać. Miałyśmy ze sobą świetny kontakt. Była jedyną osobą, która potrafiła mnie zrozumieć. W chwili, w której mnie opuściła zostałam sama. Całkiem sama. Jeśli chodzi o ojca to... szkoda słów. Pił i tak naprawdę nigdy się mną nie interesował. W domu urządzał nam awantury, a jak coś mu nie pasowało to mnie bił. Matkę z resztą też, jednak ona nie chciała ze mną o tym rozmawiać.
Wyprowadziłyśmy się od niego, gdy miałam o koło czternastu lat. Razem z matką zamieszkałyśmy w małym i ciasnym domku w Compton. Miałam nadzieję, że od tego momentu wszystko się ułoży, jednak szczęście nie było mi dane. Matka umarła dwa lata po przeprowadzce. Kilka miesięcy po jej śmierci zostałam wysłana właśnie tutaj - do mojej ciotki. Z początku nawet się cieszyłam, jednak z dnia na dzień zaczęłam poznawać uroki mieszkania z ciotką . Po kilku miesiącach miałam już dosyć. To były dwa naprawdę długie lata spędzone z nią pod jednym dachem. Tak czy siak, wytrwałam. A teraz naprawdę nie miałam pojęcia, gdzie pójdę i co się ze mną stanie. Liczyłam na szczęście.
Nagle poczułam, że ktoś przysuwa się do mnie bardzo blisko i kładzie rękę na moim udzie. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą wyszczerzonego kierowcę.
- Spierdalaj z tymi łapami! - wrzasnęłam, odpychając go od siebie.
- Spokojnie mała, nie bądź taka sztywna - powiedział przejeżdżając palcem po mojej twarzy.
- Nie słyszałeś? Weź te łapska do cholery! - krzyknęłam i uwalniając się od niego.
otworzyłam drzwiczki ciężarówki. Pociągnęłam za sobą walizkę i zaczęłam biec przed siebie.
- Pojeb! - wrzasnęłam w jego kierunku, ale on chyba tego nie usłyszał.
Rozejrzałam się wokoło. Było zupełnie ciemno. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, ale wiedziałam jedno - daleko nie zajechałam. Westchnęłam głośno i ruszyłam przed siebie. Moją drogę oświetlały jedyne neony kasyn i klubów nocnych. Nagle moim oczom ukazał bar na którego szyldzie napisane było Rainbow. Podeszłam bliżej, jednak nie weszłam do środka. Usiadłam na chodniku i zaczęłam szukać fajek w torbie. Cholera, kiedy ja ostatnio robiłam w niej porządek? Tutaj aż roiło się od niepotrzebnych paragonów i wizytówek. Nie mogłam kompletnie nic znaleźć. Kiedy wreszcie wygrzebałam pudełko papierosów, wyciągnęłam jednego i odpaliłam. Zaczęłam zastanawiać się, gdzie spędzę dzisiejszą noc. Jedynym pomysłem, który przychodził mi do głowy było zostanie na całą noc w klubie. W klubie pełnym najebanych i naćpanych facetów. Hmm.. to nie brzmiało zbyt dobrze. Wręcz fatalnie. No, ale cóż. Lepsze to od zostania zgwałconą przez jakiegoś napalonego kierowcę ciężarówki lub zwykłego napaleńca gdzieś w ciemnej uliczce, gdzie nikt nie zagląda.
Nagle zobaczyłam jak jakiś w miarę wysoki chłopak z burzą loków na głowie idzie w moim kierunku. Nie minęła chwila, a stał już obok mnie.
- Witam panią, mogę się dosiąść? - zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Nie odpowiedziałam nic. Skinęłam tylko głową na znak, że się zgadzam.
- Jestem Saul Hudson, ale możesz mówić na mnie Slash - wyszczerzył się - a Ty?
- Susan - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- A więc Su, co taka śliczna dziewczyna jak Ty robi tutaj sama o tej porze? - zapytał wpatrując się we mnie.
- Śliczna? Daruj sobie - parsknęłam.
- Skarbie, nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - zaśmiał się - Masz może ochotę? - zapytał machając mi przed oczami butelką Danielsa.
- Zawsze - powiedziałam i chwyciłam butelkę w ręce.
- Czy teraz dowiem się co tutaj robisz? Skąd jesteś? Nie widziałem cię tutaj nigdy wcześniej - powiedział.
- Jestem z Compton - rzuciłam krótko.
- A, to niedaleko stąd. Jak długo tutaj jesteś? Mieszkasz gdzieś blisko?
- Eeeee..- mruknęłam - Wiesz, ja tak naprawdę jestem tutaj od paru minut, moja ciotka wyrzuciła mnie z domu i można powiedzieć, że obecnie jestem hmmm... bezdomna? - powiedziałam nieco wkurzona.
- A może... przenocowałabyś u mnie? - zapytał i uśmiechnął się cwaniacko - Tylko wiesz, jest tam mała impreza ii..
- Serio? - zapytałam, przerywając mu - Naprawdę mogę u ciebie przenocować? Nie będzie żadnego problemu?
- Jasne, że możesz - odparł
- Kurde, dzięki, ratujesz mi dupę - powiedziałam puszczając mu oczko.
- A więc chodźmy madame - powiedział podając mi rękę.
- Niestety, Panie Hudson, ale nie dam rady się ruszyć - zaśmiałam się.
- Więc będę zmuszony Panią stąd zabrać - oznajmił, po czym jedną rękę położył mi na plecach, a drugą złapał za nogi i podniósł mnie do góry.
- No. To teraz musisz mnie zanieść pod sam dom.
- Ależ, to sama przyjemność - powiedział Slash i w tym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Szczerze mówiąc nie wiem co mi odbiło, że zgodziłam się spędzić noc u jakiegoś faceta, którego zupełnie nie znałam. Ale zrobił na mnie dobre wrażenie. Cały czas się śmiał i emanowała od niego jakaś taka pozytywna energia.To dosyć dziwne, że polubiłam gościa zaledwie w kilka minut, ale mam bardzo zmienny charakter i czasami sama siebie nie rozumiem. W jednym dniu potrafię być przybita i załamana, a za kilka godzin zachowywać się jakby nic się nie stało.
- A tak w ogóle, to, ile masz lat, Su? - zapytał Hudson stawiając mnie na ziemi.
- Osiemnaście - odparłam
- Naprawdę? Wyglądasz na starszą.
- Naprawdę - rzuciłam - A Ty?
- Dwadzieścia dwa
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Nagle do moich uszu dotarła głośna muzyka i głosy różnych ludzi. Wraz ze Slash'em stanęliśmy przed jakimś niedużym domem. O ile w ogóle można było nazwać go domem. Tak naprawdę była to jedna wielka rudera z tynkiem odpadającym ze ścian. No, ale cóż, lepsze to niż nic.
- Witam w Hell House - powiedział z szerokim uśmiechem i otworzył drzwi.
W środku było pełno ludzi. Zdziwiłam się na początku, że oni wszyscy zmieścili się w takim małym domu, jak ten.
- Hmm, mała impreza, tak? - powiedziałam do siebie i zaczęłam przepychać się przez tłum.
- Su - usłyszałam za sobą głos Saula - Czuj się jak u siebie - bąknął i zniknął gdzieś w tłumie, z jakąś skąpo ubraną panienką.
- Hm, no dobra - mruknęłam i zaczęłam szukać jakiegoś luźniejszego miejsca. Nagle uwagę przyciągnął materac leżący gdzieś na końcu pokoju. Bez zastanowienia ruszyłam w jego kierunku ciągnąc za sobą swój bagaż. Wydawało mi się wtedy, że ludzie znajdujący się w tym pomieszczeniu patrzą na mnie dość dziwnym wzrokiem. No tak, w sumie kto normalny wchodzi w sam środek imprezy taszcząc za sobą jakąś walizkę? Z resztą, nie będę się nimi przejmować. Postawiłam więc swoją walizkę na ziemi i usiadłam na materacu. Podparłam głowę rękoma i zamknęłam oczy. Nie pamiętam nawet kiedy, po prostu zasnęłam.
Cudny :* czekam na następny
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bardzo za komentarz. I cieszę się, że rozdział Ci się podoba :)
UsuńWitam. :* Tak jak obiecałam - komentuję. Po prawdzie przeczytałam ten rozdział już w piątek, jak byłam w drodze, ale mój telefon niestety jest niekompatybilny z bloggerem i nigdy nie chce mi się dodać komentarz. Mam więc jedynie nadzieję, że jeszcze nie zapomniałam, co napisałaś. No i oczywiście bardzo dziękuję za dedykację. :*
OdpowiedzUsuńPo kilku pierwszych zdaniach od razu stwierdziłam, że masz dobry styl. Taki, że się tak wypowiem, typowo książkowy. Nie chodzi o to, że jest jakiś piękny i super poetycki, tylko że zdania są dość bogate, przemyślane i uporządkowane, co sprawia, że czyta się łatwo i przyjemnie, a jednocześnie czytelnik jest zaciekawiony. To jest bardzo duży plus na sam początek pisania.
Widzę również, że r a c z e j znasz się na interpunkcji, chociaż są miejsca, w których brakuje przecinków, ale podejrzewam, że to przez niedopatrzenie. Mogę więc polecić Ci tylko, byś przed dodaniem rozdziału zawsze sprawdzała, czy nie ma w nim jakichś błędów. No a jeśli sama czujesz, że jednak interpunkcja nie jest twoją mocną stroną, to poczytaj sobie trochę w internecie. Jeśli będziesz chciała, to mogę Ci podać jedną stronę, którą ja osobiście jestem zachwycona.
Poproszę Cię jeszcze o to, byś zaczęła robić akapity (mam na myśli wcięcie, a nie tylko przeniesienie tekstu do nowego wiersza) oraz o wyjustowanie tekstu.
Co do samej treści to na razie nie rzuciłaś mnie na kolana, bo początek fabuły jest dość oklepany, ale zazwyczaj wszyscy zaczynają od tego samego, więc mam nadzieję, że jeszcze się rozwiniesz.
Widzę, że w pierwszej scenie poszłaś ku tej samej idei, co ja, z tym że zrobiłaś z tego trochę taki "motyw Kopciuszka", czego ja za wszelką cenę starałam się uniknąć (nie mówię oczywiście, że mi to wyszło), dodając np. pomysł o znalezieniu przez bohaterkę porządnej pracy. No a tutaj niestety wyszło to trochę słabo. Susan ma chyba jednak trochę bardziej wybuchowy charakterek niż Emmy i pewnie dlatego to wszystko potoczyło się tak szybko. I plus za to, że nazwałaś to "wyprowadzką", a nie "ucieczką".
Początek drugiej sceny również nie jest zbyt odkrywczy, więc pozwól, że najzwyczajniej w świecie go ominę i przejdę od razu do fragmentu pod Rainbow.
Wpierw zastanawiałam się, dlaczego wybrałaś tutaj akurat Slash'a, ale, patrząc na nagłówek, spodziewam się, że pewnie masz już jakieś plany co do Axl'a i Duff'a, więc rzeczywiście z pozostałych bohaterów Hudson pasuje tu chyba najlepiej. No więc sam Slash wyszedł Ci taki... Slash'owy. XD To na razie tyle, co jestem w stanie o nim powiedzieć. Ale to chyba dobrze. Nie rozumiem jedynie, dlaczego Su nie mogła sama wstać i iść, tylko musiał ją brać na ręce, co było tak średnio wykonalne, bo przecież miała ze sobą jeszcze walizkę. No a dodatkowo do Hell House (w sensie na North Fuller Avenue) z Rainbow była prawie godzina drogi na piechtę, wiec... wyszło to tak nieco nielogicznie. Ale poza tym jest chyba w porządku. Na pewno podoba mi się sama końcówka.
Pozdrawiam, czekam na następny rozdział. :*
PS. Nie przejmuj się bardzo moją krytyką, bo ona jest na porządku dziennym.
Dziękuję bardzo za komentarz. O akapitach kompletnie zapomniałam, a przecinki zdecydowanie nie są moją mocną stroną, więc byłabym wdzięczna gdybyś podesłała mi link do tej strony. Pisząc ten rozdział starałam się, aby pierwsza scena nie wyglądała jak żywcem zerżnięta od Ciebie, ale jak widać nie udało mi się to. Jeśli chodzi o ostatnią scenę, miała ona wyglądać tak, że Hudson bierze Su na ręce, ale zaraz potem odkłada ją z powrotem na ziemię, jednak wyszło to trochę inaczej, i tak jak mówisz niezbyt realnie. Mimo tego dziękuję za szczerą opinię i na pewno wezmę Twoje rady pod uwagę :)
UsuńWitam! :) Od razu, już na wstępie informuję Cię, że nie będzie to komentarz rodem z górnej półki, ponieważ zabrałam się za niego na informatyce (jest nas tak mało, że zasłużyliśmy na lekcję wolną, haha B)). Na dodatek nie pisałam żadnego komentarza jakieś dwa/trzy tygodnie, więc proszę o wybaczenie :)
OdpowiedzUsuńNo, dobrze - już się biorę i nie marudzę. Mam nadzieję, że nie pominę żadnej ważnej rzeczy. Wiesz, pisanie dzień po jest trudne, przynajmniej dla mnie, ale postaram się.
Tak więc, Michelle, styl jak najbardziej mi się podoba. Lekki, zwięzły, bez zbędnych opisów, wywleczeń i tak dalej... Jest dobry, z czasem go sobie wyrobisz i będzie jeszcze lepszy, taką mam nadzieję. Cenię to sobie bardzo, bardzo wysoko, bo sama mam problem z leniwie cieknącymi opisami, choć próbuję je trochę przypiłować. Tak czy inaczej, piszesz fajnie :)
Natomiast gdzie-niegdzie brakuje przecinków. Kochana, mówię to ja, która z interpunkcją jest na bakier. Tak, tak - przyganiał kocioł garnkowi, haha :) Ale uwierz, że mówię to z czystej sympatii - chcę uchronić Cię przed Miss Nothing XD Nie, nie. Jest dobrze :)
So... Przejdźmy do samego rozdziału, treści. Haha, jak zwykle, wszystko zaczyna się od kłótni i wyjazdu do L.A.. Nie martw się, 3/4 gunsowych opowiadań zaczyna się w ten sposób i ja to całkowicie rozumiem, bo to rozpościera przed autorem wachlarz możliwości.
Ogólnie główna bohaterka podoba mi się pod względem charakteru. W końcu mamy do czynienia z pewną siebie, odważną dziewczyną, a nie z cichym, płaczącym dzieciątkiem. Nie, żebym miała coś do drugiego typu, ale odtatnio jest ich dość dużo. Jak na ironię, sama wykreowałam takową dziewczynę.
A wiesz, co mnie zdziwiło? Po ucieczce z tira wokół Susan było ciemno, ale od razu ruszyła do Rainbow. A bar jest w ogromnym mieście. Może nie doczytałam(!), pewnie tam doszła, geniuszu (nie przejmuj się, reaktywowałam moje alter-ego XD). No i mamy Slasha. Nie spodziewałam się ze względu na nagłówek, bo Duff i Axl zajmują dużo. Podejrzewam, że kierujesz się ku tej dwójce, co bardzo mnie cieszy, bo ja Duffa uwielbiam, a dawno nic o nim nie czytałam Gdzie te wszystkie super-duffowe opowiadania!? XD Nie no, choćby i go nie było, to będę czytała, ha. :) Aczkolwiek Slashu pasuje tu jak ulał, dobrze uchwyciłaś jego naturę. Gratuluję!
Tak, mnie też przybiło niesienie Susan, ale już przeczytałam wytłumaczenie. Spoko :)
A końcówka? Trzy razy t a k.
Michelle, zdobyłaś moje serce. Możesz się mnie tu spodziewać pod rozdziałami, a jeśli nie, to wiedz, że i tak czytam.
Podoba mi się :)
Pozdrawiam i życzę weny twórczej!
Witam ;) Zacznijmy od tego, że przeczytałam to co napisałaś już w szkole i chciałam odpowiedzieć od razu, jednak z wiadomych przyczyn nie mogłam, więc robię to dopiero teraz. A, więc znowu przecinki, przecinki, przecinki. Przecinki są moją zmorą. Zdecydowanie. Szczerze mówiąc, śmiałam się sama z siebie czytając ten komentarz. XD Doszłam do wniosku, że muszę dokładniej analizować rozdziały, zanim je dodam. Zauważyłam, że Tobie również najbardziej podoba się końcówka, jednak ja uważam, że nie wyszła mi ona zbyt dobrze. Ogółem ta scena podoba mi się najmniej. Możliwe, że przez te moje genialne niedopatrzenia. XD Cieszę się, że rozdział Ci się podoba i dziękuję za komentarz. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że napiszesz go dzisiaj. Obstawiałam raczej sobotę, a tu proszę, taka miła niespodzianka ;) Po komentarzach wnioskuję, że jednak nie jest ze mną tak źle, jak myślałam, co mnie bardzo cieszy, Mam nadzieję, że będziesz tutaj często wpadać i komentować :) Pozdrawiam ;*
Usuńjeju jeju jeju ;c tak czytałam komentarze powyżej to wnioskuję, że bardziej piszesz dla osób, które mają swoje blogi, dziewczyny zwracają bardzo uwagę na interpunkcję, gramatykę, cholerne akapity xD a dla mnie i zresztą dla innych ludzi nie jest ważny tak bardzo przecinek xD tylko treść i czy się fajnie czyta :P osobiście pisałam opowiadanie ( nie ważne o kim ) jakieś 2,5 roku temu ( zresztą wtedy czytałam dużo opowiadań, a teraz tak z niczego zaczęłam znowu :P) to dla mnie powinnaś wprowadzać też swoje jakieś pomysły, rozumiem że zainspirowało Cię tamto opowiadanie, ale to jest TWOJA twórczość i możesz pisać jak TY chcesz, jeśli np napiszesz, że dziewczyna wyszła w czarną nicość, a zaraz wywędrowała do Rainbow to pisz tak, bo wcale nie musi być to tak prawdziwe z odległościami przecież, może i jest trochę niedomówień, ale ty dopiero zaczynasz i na pewno wyrobisz sobie wszystko z czasem ( tak szczerze jak pisałam rozdział u siebie to nie sprawdzałam go tylko od razu wysyłałam, gdzieś miałam to jeśli mi zabrakło mi przecinka xD) wiem wiem, jak coś się pisze to powinno być przecież na wysokim poziomie, ale przecież nie jest to wypracowanie z polskiego ! taka tam moja krytyka do krytyki na temat gramatyki xD weny życzę i czekam na nexta :P jeśli źle wywnioskowałam i moja opinia nie jest ważna zrozumiem :P w tej chwili patrzę na to jako czytelniczka, a nie "pisarka opowiadań", którą już dawno nie jestem :P
OdpowiedzUsuńTak bardzo mnie zaciekawiłaś! Bardzo mi się podoba to jak piszesz. Mam nadzieję, że nie będzie to kolejne opowiadanie o Guns N' Roses podobne do setki innych, jednak wyczuwam, że nie- to będzie inne. Ciekawe. Byłabym wdzięczna gdybyś na moim blogu informowała mnie o nowych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńJak na pierwsze opowiadanie, bardzo mnie zaciekawiło. Mam nadzieję, że nadal będziesz mieć w sobie tyle kreatywności, aby nadal kontynuować to interesujące opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńMoja opinia. :)
Czyta się łatwo i przyjemnie. Napewno mogę śmiało stwierdzić, że piszesz o wiele lepiej niż ja. A co do błędów, zapewne w tym komentarzu popełnienię ich więcej niż Ty w kolejnym rozdziale, więc nie masz co się przejmować.
OdpowiedzUsuńTylko scena, w której Su zgodziła się od razu na propozycję Slasha wydała mi się trochę nierealna. No ale cóż, która dziewczyna by nie poszła z takim chłopakiem, gdyby w dodatku nie miała gdzie spać? XD
Końcówka chyba podoba mi się najbardziej.
Jestem ciekawa co wydarzy się rano, kiedy się obudzi, także liczę na to, że niedługo pojawi się kolejny!